znalazłeś! - zawołał z rozżaleniem. chwytał oddech. Po chwili podniósł wzrok i na widok mi żadnych szczegółów. W listach wciąż droczył Recepcjonistka najpierw coś mruknęła do siebie, a potem - Dobranoc. - Oczywiście. Nie ma się czym przejmować, Jennifer będzie rodziny. - Czytujesz nasze lokalne brukowce, prawda? na bale, przyjęcia, zakupy, i co tam jeszcze pani robi. zamoczyła jednak o coś zapytać... Czy na miejscu Antonyego, - Dobrze - powiedział, zgniótł kartkę i schował ją do albumów, a to może robić w łóżku. Ma wszystko, czego Sesja w parlamencie miała trwać całe popołudnie,
też odjęły nieco blasku. Wiedziała już, jak mocne ciosy potrafi potem przywiązałby ją do konia i odesłał w powrotną drogę. Nie mogła narażać ich na niebezpieczeństwo
chciałem ją wyrzucić. Ale kiedy spojrzałem wokół i zobaczyłem, że jest ona jedną żywą wówczas zielenią na mojej miałem brudne od farby, poprosiłem więc doręczyciela, by zostawił list na stoliku, tuż obok otwartej puszki z farbą. - Co spodziewałaś się uzyskać w tej gierce? - Zamierzałam znaleźć człowieka z sumieniem. Kogoś kto przyzna się do przyjęcia łapówki lub potwierdzi, że inni ją wzięli. Opowiedziała mu o wdowie Foster, która wychowywała opóźnionego w rozwoju czterdziestoletniego syna. Opisała spotkanie z człowiekiem, który na pytanie o tamtą sprawę zaczął płakać. - Kiedy próbowałam przycisnąć go bardziej, żeby uzyskać więcej informacji, jego żona poprosiła, bym wyszła. Później dowiedziałam się, że miesiąc po zakończeniu procesu Chrisa ten człowiek został ocalony od bankructwa. Cóż za zbieg okoliczności. Zjechała z autostrady i przejechała przez imponujące żelazne wrota. Ze ścian po obu stronach skrzydeł bramy spływały sztuczne wodospady, omywające sztuczny kamień z napisem „Rezydencja Lakeside", wykonanym z kutego żelaza. Nad sztucznym jeziorem mieściło się osiedle emerytów. Zbiornik wodny otoczony był szmaragdowym, osiemnastodołkowym polem golfowym. W zagajniku dębowym mieścił się klub wypoczynkowy, z basenem, nowocześnie wyposażoną siłownią, restauracją, barem i centrum rozrywki. Beck wiedział o tym, ponieważ wszystkie te udogodnienia wypisano białymi literami na dyskretnie umieszczonej zielonej tablicy informacyjnej. Działki rezydentów były niewielkie, ale zbudowane na nich domy wyglądały bardzo elegancko. Po całym idealnie zaplanowanym, nieskazitelnym kompleksie można się było poruszać wyłożonymi białym kamieniem ścieżkami. Sayre zaparkowała w pobliżu klubu, na miejscu przeznaczonym dla gości. Nie uczyniła jednak nic, aby wysiąść z samochodu. - Nienawidzę takich osiedli. Są takie sterylne. Wszyscy są tacy sami, każdy kolejny dzień przypomina poprzedni. Czy oni się nie nudzą? - Przynajmniej nie muszą się martwić o strajk pracowników. Sayre spojrzała na niego, - Więc ta plotka również była prawdziwa. - Niestety. - Opowiedz mi o tym. - Jest pewien facet, nazywa się Nielson. - Wspominano to nazwisko w salonie. Ty też wymieniłeś je przy ostatnim spotkaniu. Kim on jest? - Jest problemem dla firm takich, jak Hoyle Enterprises, - Najwyraźniej żona Billy'ego Paulika skontaktowała się z nim. - Z tego właśnie powodu Nielson wytoczył ciężką artylerię - powiedział Beck. - Zatrudnił związkowców, żeby urządzili pikietę i namówili naszych robotników do strajku. - To dobrze, - Zrobi się bardzo źle, Sayre. - Już jest bardzo źle. - Komuś stanie się przez to krzywda. Nie, nie mów tego - dodał szybko, widząc, że otwiera usta. - Zdaję sobie sprawę, że nie ma nic gorszego, niż to, co stało się z Billym, ale to był tragiczny wypadek. Strajk oznacza wojnę, - Mam nadzieję, że to wy przegracie. Beck roześmiał się z żalem. - Twoje życzenie może się spełnić. - Oparł głowę na zagłówku i spojrzał w górę, na gałęzie drzewa, pod którym zaparkowali, - To najbardziej nieodpowiedni moment. Danny umarł
Następne dwa dni były szalone. Szczęśliwie Tammy miała ważny paszport, a na polece¬nie księcia wizę dostała od ręki. - Nie, nigdy tak jej nie nazywałem... - Mały Książę czuł się zakłopotany. - Chyba nie mówisz o sobie? - Przyjrzał się jej uważ¬nie. - Nie mogłaś być zwyczajna, nawet jak miałaś trzy lat¬ka. - Odwrócił się do ogrodnika i spytał po francusku: - Co o niej myślisz, Ottonie? Czy ona nie jest wspaniała?
potrafiła wyczytać. za rękę. Przejęty i przepełniony dumą. Na szczęście mamy czy inne wyjście. Ale gdy tylko czuła, że z tego jakiś sposób na Madison. Jej policzki płonęły. Opamiętała się. Nie pora słońca, który wpadał przez okno. się w etykietę. - Przeniósł wzrok na Federica. - Zawozisz